Posiadanie urządzenia kindlopodobnego ma w podróży zasadniczą przewagę nad książką papierową – w pamięci mieści się ich cała masa. Dzięki temu – oraz uprzejmości mojej małżowinki, do której ów czytnik należy, ale pozwoliła mi trochę z niego pokorzystać – w czasie tych krótkich wakacji postanowiłem uzupełnić sobie cykl powieści Isaaca Asimova o Fundacji. Pierwszy tom (tzn. „Fundacja”, choć pojawiły się i prequele ;)) czytałem pierwszy raz dość dawno, później chyba nawet do niego wróciłem, ale na przeczytanie całości zawsze jakoś brakowało czasu.
Słów parę o wrażeniach: „Preludium…” ciekawe i dobrze się je czyta, „Narodzin…” niestety jeszcze nie mam, więc w tym punkcie pozostaje pierwsza dziurka, ale (chyba??) bez szkody dla zrozumienia całości; potem oczywiście pierwsza „Fundacja”, po której wcale nie widać że powstała ponad 60 lat temu. Pewnie dlatego, że mechanizmy społeczne i polityczne które opisuje są uniwersalne już od tysiącleci… „Fundacja i Imperium” również wiekowe, ale swój poziom trzyma. „Druga Fundacja” – ten tom wciąż przede mną ;-) ale mniej więcej został streszczony w „Agencie…” – to już lata 80-te XXw więc i trochę inny styl, do tego widać że płacili wtedy autorowi chyba od ilości stron ;-) bo ten tom mógłby być jak dla mnie trochę bardziej zwięzły i dynamiczny. Z drugiej strony chyba właśnie „Agenta…” najchętniej widziałbym na dużym ekranie (tym, co nie czytali podpowiem: Bliss ;-). „Fundacja i Ziemia” to ścisła kontynuacja „Agenta…” z podobnymi jak się wydaje wadami i zaletami, ostatecznie się nie wypowiem bo jeszcze jest na warsztacie – jakaś dłużyzna wprawiła mnie w sen podczas lotu powrotnego i nie doczytałem…
A co do ekranizacji – zapowiada się na 2013, ale w wykonaniu Rolanda Emmericha, co już wzbudziło wątpliwości fanów, bo kręci on filmy znane raczej z efektów specjalnych… Chociaż scenariusz pisze gość od „Szeregowca Ryana” więc może nie będzie źle. Czy muszę dodawać ze film będzie w 3D? ;-)
A okładki książek pożyczyłem sobie z Internetu. A co mi tam ;) – w końcu reklamę robię…